Dlaczego pacjentowi łatwiej przekląć, niż wypowiedzieć imię męża lub żony?

Niektórzy pacjenci zmagający się z afazją mają tak ogromne problemy z wypowiedzeniem słów, że komunikację z otaczającym środowiskiem ograniczają jedynie do gestów.

Jednak – ku zaskoczeniu osób przebywających z takimi chorymi – w określonych sytuacjach można usłyszeć większe lub mniejsze przekleństwa, wypływające z ich ust. Jakie zdziwienie musi towarzyszyć rodzinie, gdy osoba z afazją, która nie jest w stanie po imieniu zwrócić się do męża, żony czy dzieci, nagle przeklnie, choć przed zachorowaniem tego nie robiła.

Zdarza się też, że osoba z afazją wykrzyknie: „Jezu!” lub będąc w kościele na mszy dokończy zdanie rozpoczęte przez księdza: „(…) na wieki wieków – amen”, zaśpiewa frazę ulubionej piosenki, uzupełni znane przysłowie, czy policzy do dziesięciu. Wszystkie podane przykłady należą do grupy wyrażeń automatycznych, które ściśle związane są ze strukturami w mózgu, odpowiadającymi za emocje, silne przeżycia, które odwołują się do doświadczeń pacjenta.

I właśnie w sytuacji, gdy brakuje człowiekowi podstawowego narzędzia do porozumiewania się, mózg podsuwa uboższą, gorszą i mniej przyjemną opcję do wykorzystania, np. w postaci wulgaryzmów. Można tę sytuację porównać do przyswajania języka obcego. Na początku nauki, znając jedynie kilka słów trudno nam wyrazić swoje myśli.

Jak napotykamy trudność w wypowiedzi, denerwujemy się i chociażby w myślach mówimy; „Cholera jak to powiedzieć?”. Podobnie z pacjentem – w ciągu pierwszych miesięcy po zachorowaniu posługuje się prostymi, automatycznymi zwrotami, które wyrażają jego uczucia. Wraz z postępem terapii, gorsze jakościowo wyrazy wycofują się, a w ich miejsce pojawiają się te oczekiwane nie tylko przez samego chorego, ale również przez rodzinę.